"Żałoba to piękna kobieta ubrana w czerń, która niczym się nie różni od staruszki w ten sam kolor przyozdobionej. W tym czasie wszyscy jesteśmy tacy sami."Anastasia Tristis
Przeszłam przez starą,
zardzewiałą bramę. Jej skrzypienie zawsze przypomina mi o tym, że wchodzę
właśnie do innego, spokojniejszego świata. Może to dla niektórych dziwne, że
ciężkie, kamienne anioły ze smutnymi twarzami napełniają mnie poczuciem
bezpieczeństwa i spokoju.
Westchnęłam cicho i w
ciemności ruszyłam dobrze mi znaną drogą. Przychodzę tutaj od dnia, w którym
moje życie wywróciło się do góry nogami. Ten jeden grób, nad którym pochylają
się trzy anioły: Gabriel, Rafał i Michał, ma dla mnie szczególne znaczenie.
Kilka metrów w głąb ziemi pod pomnikiem
znajduje się trumna, w której spoczywa mój jedyny brat.
Usiadłam na ławeczce przed
jego grobem, ocierając grzbietem dłoni spływające po moich policzkach łzy. Za
każdym razem, gdy tylko zajmę to miejsce, płaczę. Jednak mnie to nie dziwi. W
końcu to normalny odruch, ale po za tym jednym przypadkiem, nigdy nie płaczę.
Staram się ukrywać moje prawdziwe emocje pod maską młodej, pięknej i uległej
kobiety, ale nie zawsze mi to wychodzi. Czasami za bardzo się denerwuję i
wybucham. Dlatego nie mam przyjaciół i wszyscy uważają mnie za dziwoląga. Dama
nie powinna się tak zachowywać.
- Co tu panienka robi sama? - usłyszałam za sobą pytanie. Odwróciłam się
gwałtownie, kładąc rękę na lewej piersi i patrząc się prosto w roześmiane,
zielone oczy wysokiego mężczyzny. Stoi dumnie naprzeciwko mnie w długim,
ciemnym płaszczu i cylindrze. W ręku trzyma czarną, drewnianą laskę, której
czubek przedstawia posrebrzaną głowę lwa. Arystokrata.
- Odwiedzam rodzinę, sir - odpowiedziałam cicho, wstając. Poprawiłam granatową
pelerynę na ramionach, bo jest chłodno, a ona ciągle się zsuwa.
- O tej porze? Ktoś mógłby panience zrobić krzywdę. Chodźmy, odprowadzę,
panienkę- powiedział z szarmanckim uśmiechem, a ja spojrzałam się na niego niepewnie. Czy mogę mu
zaufać?
- Skąd mam wiedzieć, że pan mi owej krzywdy nie zrobi?
- Gdybym chciał panience wyrządzić krzywdę, już bym to zrobił i nie
proponowałbym swojego towarzystwa w drodze powrotnej. A zresztą, czy ma
panienka inne wyjście niż mi zaufać? - ma rację. Złapałam jego wyciągnięte
ramię i ruszyliśmy w stronę wyjścia z cmentarza.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz