Do domu zostałam zabrana tego samego dnia. Z sir Tomem już nie zdołałam zostać ani na chwilę sama, bo cały czas czuwali przy mnie rodzice. Nie chcieli mnie już opuszczać. Wiedziałam, że mają wyrzuty sumienia spowodowane moim wypadkiem. Jednak to w żadnym stopniu nie była ich wina. Kochają mnie i ja ich tak samo, ale nie ochronią wszystkich, których kochają, przed złem całego świata. Było to niemożliwe, ale dla nich w tym momencie to nieistotne.
- Sir Tom chce cię odwiedzić. Czujesz się na siłach? - zapytała się matka, wchodząc do mojej alkowy. Skinęłam głową delikatnie. Już nie widziałam go od ponad tygodnia, a miałam do zadania bardzo dużo pytań, na które tylko on mógłby mi odpowiedzieć. A teraz, jakby nic się nie stało, przychodzi do mojego domu. - W takim razie zaraz do ciebie przyjdzie. Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję - odpowiedziałam cicho. Już bardzo dobrze się czułam od kilku dni, lecz na to nikt nie zwracał uwagi. Musiałam leżeć w łóżku, bo matka bała się, że dostanę kataru, lub Boże uchowaj, grypy lub zapalenia płuc. Nikt nie byłby mnie wtedy w stanie wyleczyć. To były choroby śmiertelne, na które można było zachorować wszędzie, specjalnie się o nie nie prosząc. - Czy mogłabym się przebrać w dzienne ubrania? Nie wypada przyjmować gości w stroju nocnym.
- Zaraz Nally przyjdzie i ci pomoże - powiedziała i uśmiechnęła się w moją stronę smutno. Odpowiedziałam jej podobnym uśmiechem. Wyszła, zamykając za sobą dokładnie drzwi, chociaż po chwili znów zostały otworzone. Weszła przez nie moja niania z moją ulubioną sukienką dzienną. Widziałam, jak w jej oczach szaleją iskierki szczęścia, lecz jeszcze nie wiedziałam z jakiego to powodu.
- No to wstajemy, moja panno. Cieszę się, że jesteś zdrowa - powiedziała wesoło i położyła suknię w nogach łóżka. Wstałam i poszłam w jej stronę, aby mocno ją uściskać. Nie pozwalano jej do mnie wchodzić, gdy miałam podejrzenie zachorowania. Także długo jej nie widziałam i tęskniłam.
Po odświeżeniu się i przebraniu usiadłam w moim ulubionym fotelu, który stał obok złotej klatki z ptaszkami. W mojej sypialni posprzątała Nally, gdy ja obmywałam twarz i czesałam włosy. Nadal mam zakaz wychodzenia z tego pomieszczenia, więc sir Tom został zaproszony do mojej alkowy. To będzie pierwszy obcy mężczyzna w tym miejscu. W brzuchu czułam dziwne mrowienie na tą myśl. W końcu takiego przywileju doświadczali dopiero narzeczeni i mężowie, a nawet ci pierwsi nie zawsze.
- Panienko Elizabeth, miło cię znowu widzieć - powiedział cicho, wchodząc powoli do pokoju. Zamknął delikatnie drzwi i usiadł na fotelu naprzeciw mnie. Spojrzał się na mnie uważnie, jakby sprawdzając czy nic mi na pewno nie jest. Ja odwzajemniłam jego uważny wzrok i przyglądałam mu się także. Był przystojniejszy niż zapamiętałam. Zarumieniłam się lekko na tą myśl, co wywołało delikatny uśmiech u mężczyzny. - Jak się panienka czuje?
- Znudzona - odpowiedziałam, skupiając wzrok na swoich dłoniach. Usłyszałam jego cichy śmiech, który była jak muzyka dla moich uszu. Spojrzałam się na niego spod rzęs, obserwując jego poczynania. Wstał i podszedł do klatki. ruch powietrza spowodował, że do moich nozdrzy dotarł zapach jego perfum. Przymknęłam oczy rozkoszując się nim chociaż przez chwilę. - Dawno nie widziałam cię, sir.
- Nie było mnie w mieście - odpowiedział poważnie, przez co na niego spojrzałam. Po chwili na jego usta wkradł się uśmiech. -Ale już jestem i mnie się tak szybko panienka nie pozbędzie. Chcę panienkę zabrać do teatru.
- Słucham? - wstałam i spojrzałam się na niego z niedowierzaniem. Do teatru? Od dawna chciała tam pojechać, a w swoich dziecięcych marzeniach widziałam obok siebie przystojnego mężczyznę, który będzie zainteresowany tylko mną. Czyżby moje marzenia miały się spełnić?- Czy naprawdę zapraszasz mnie do teatru?
- Tak, panienko Elizabeth - zadarłam głowę do góry, aby spojrzeć mu prosto w oczy. Uśmiechnęłam się szeroko, na co odpowiedział mi tym samym. Jego wzrok powędrował znów w stronę klatki. - Będzie wystawiany Hamlet... uwielbiam tę sztukę i chciałbym ci pokazać jej piękno. Uważam, że ją bardzo dobrze zrozumiesz.
- Nie byłam na żadnej sztuce Shakespeare'a... Lecz zawsze chciałam je zobaczyć. Słyszałam, że są piękne, ale także pełne grozy i cierpienia - powiedziałam cicho, wpatrując się w niego. Głos w podświadomości mówił mi, że jest to niegrzeczne, ale w tym momencie mnie to nie interesowało. Jednak po chwili przypomniałam sobie sytuację z balu, kiedy rozmawiał z tą blondwłosą pięknością. Jeśli nie będę się zachowywać tak jak powinnam, to mnie nie wybierze. Cofnęłam się o krok i spuściłam wzrok.
- Zgadzam się z tobą. Czy cię przestraszyłem, panienko? - zapytał się, przyglądając mi się uważnie. Zaprzeczyłam ruchem głowy i zajęłam miejsce odpowiednio daleko od niego. W końcu takie były zasady. Jeśli on będzie chciał się przybliżyć, ja nie mogę się oddalić. Jednak sama nie mogę do niego podejść. - A coś się stało?
- Nic, sir - spojrzałam się na niego, czując, że się rumienię. - Czy chciałby się pan czegoś napić? Herbaty?
- Nie, dziękuję, już mnie częstowano jak czekałem na panienkę - posłał mi wesoły uśmiech, lecz po chwili znowu powróciła poważna mina. - Powiedz mi, Elizabeth... Skąd miałaś pelerynę, w której cię znalazłem?
- Wybacz, sir - zrobiło mi się wstyd. Nie chciałam się przyznawać, że przed nim uciekałam, ale prawdopodobnie sam się tego domyślił. - Chciałam się przed tobą ukryć, a pewna kobieta mi jej użyczyła.
- Jak wyglądała owa kobieta? - nie zwrócił w ogóle uwagi na to, że przyznałam się do ucieczki przed nim. Interesowała go kobieta, jej wygląd. Może to była jego dawna znajoma, kochanka, miłość? Tyle było opcji, a ja miałam w głowie mętlik. Może należałoby skłamać? Nie, nie wypada tego robić. - Elizabeth.
- Miała długie czarne włosy, zielone oczy i drobny nosek. Była piękna, sir. Drobna i niska, ale cudowna - powiedziałam. Zmarszczył brwi i przez chwilę dumał, zanim się odezwał.
- Źle, że się tutaj pojawiła, panienko. To była prawdopodobnie jedna z moich sióstr - mruknął. Zbliżył się do mnie i złapał moją dłoń. Patrzyłam w jego oczy jak zahipnotyzowana. - Jak jeszcze ją kiedyś spotkasz, to zawołaj moje imię, proszę. Nie chcę, aby stała ci się krzywda.
Pokiwałam delikatnie głową, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. Kiedy zauważyłam, że się pochyla nade mną, zamknęłam oczy i przypomniałam sobie wszystko, czego mnie uczono o dobrym pocałunku. W jakiej pozycji stać, jak się zachowywać... Lecz poczułam jego usta na swoim czole.
- Jeszcze nie teraz, Elise, jeszcze nie teraz...
- Zgadzam się z tobą. Czy cię przestraszyłem, panienko? - zapytał się, przyglądając mi się uważnie. Zaprzeczyłam ruchem głowy i zajęłam miejsce odpowiednio daleko od niego. W końcu takie były zasady. Jeśli on będzie chciał się przybliżyć, ja nie mogę się oddalić. Jednak sama nie mogę do niego podejść. - A coś się stało?
- Nic, sir - spojrzałam się na niego, czując, że się rumienię. - Czy chciałby się pan czegoś napić? Herbaty?
- Nie, dziękuję, już mnie częstowano jak czekałem na panienkę - posłał mi wesoły uśmiech, lecz po chwili znowu powróciła poważna mina. - Powiedz mi, Elizabeth... Skąd miałaś pelerynę, w której cię znalazłem?
- Wybacz, sir - zrobiło mi się wstyd. Nie chciałam się przyznawać, że przed nim uciekałam, ale prawdopodobnie sam się tego domyślił. - Chciałam się przed tobą ukryć, a pewna kobieta mi jej użyczyła.
- Jak wyglądała owa kobieta? - nie zwrócił w ogóle uwagi na to, że przyznałam się do ucieczki przed nim. Interesowała go kobieta, jej wygląd. Może to była jego dawna znajoma, kochanka, miłość? Tyle było opcji, a ja miałam w głowie mętlik. Może należałoby skłamać? Nie, nie wypada tego robić. - Elizabeth.
- Miała długie czarne włosy, zielone oczy i drobny nosek. Była piękna, sir. Drobna i niska, ale cudowna - powiedziałam. Zmarszczył brwi i przez chwilę dumał, zanim się odezwał.
- Źle, że się tutaj pojawiła, panienko. To była prawdopodobnie jedna z moich sióstr - mruknął. Zbliżył się do mnie i złapał moją dłoń. Patrzyłam w jego oczy jak zahipnotyzowana. - Jak jeszcze ją kiedyś spotkasz, to zawołaj moje imię, proszę. Nie chcę, aby stała ci się krzywda.
Pokiwałam delikatnie głową, nie tracąc z nim kontaktu wzrokowego. Kiedy zauważyłam, że się pochyla nade mną, zamknęłam oczy i przypomniałam sobie wszystko, czego mnie uczono o dobrym pocałunku. W jakiej pozycji stać, jak się zachowywać... Lecz poczułam jego usta na swoim czole.
- Jeszcze nie teraz, Elise, jeszcze nie teraz...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz